Oficjalnie zostałem jednym z ambasadorów marki Gin Lubuski w ramach, którego dzielę się z wami moimi pasjami a także spostrzeżeniami z życia codziennego. Zapraszam do lektury.
W życiu człowieka przychodzi taki moment, w którym musi sobie obrać konkretny cel. Zadać samemu sobie pytanie:” Czego oczekuję od życia?” I absolutnie nie mam tutaj na myśli korzyści finansowych, lepszej pracy, czy większego domu. Chodzi mi o coś bardziej prozaicznego. O to, co chciałbym zrobić dla siebie. Nauczyć się nowego języka, a może grać na gitarze… albo nie, potrzeba mi większego bodźca, zastrzyku adrenaliny! Czegoś, co wywróci moje życie do góry nogami, doda energii i chęci do działania. Tak, to jest właśnie to, czego mi w życiu brakuje!
Ciągły pośpiech, stres w pracy, brak kondycji fizycznej. Potrzebna jest mi odskocznia od szarej codzienności. No dobrze, ale od czego zacząć? Mam! Od zawsze lubiłem oglądać pojedynki bokserskie, zwłaszcza gdy w szranki o najwyższe tytuły stawali polscy bokserzy. Decyzja zapada szybciej niż mrugnięcie moich zmęczonych rutyną dnia codziennego powiek. Postanowiłem i nie zrezygnuję ze swojej decyzji.! Boks!
Odpalam laptopa, przeglądam strony sekcji sportowych. Nie jest najlepiej. Zajęcia odbywają się w godzinach, które nie pasują mi ze względu na mój nieregularny tryb pracy. Z pomocą znów przychodzi internet. W jednej wyszukiwarek internetowych wpisuję hasło: „trener personalny”. I już wiem, że to strzał w dziesiątkę! Sam pracuję jako trener personalny i przecież powyższymi słowami mógłbym opisać sytuację kogoś, kto zdecydował się przyjść do mnie na zajęcia. Cele są przeróżne. Dla jednych ważna jest chęć oderwania się od szarości dnia powszedniego, dla innych – poprawa kondycji, a dla jeszcze innych – próba udowodnienia sobie, że mimo upływu lat są w stanie pokonywać swoje słabości. Przekraczać kolejne granice, nauczyć się czegoś nowego i czerpać z tego dużo radości. Ten nowy styl bycia może sta się dla nich przepisem na życie. Dla mnie tym przepisem jest sport i tytułowe sporty walki.
Zawsze byłem aktywny fizycznie. Pierwsze kroki jako sportowiec stawiałem na jednej z warszawskich pływalni, potem szkoła sportowa, w międzyczasie zmiana dyscypliny, no i studia – oczywiście związane z aktywnością fizyczną. Przygodę ze sportami walki zacząłem dość późno, bo dopiero na studiach. Pasja ta trwa nieprzerwanie od kilkunastu lat, a decyzja o poszerzeniu moich kwalifikacji zawodowych przyszła wraz z dołączeniem do jednej z grup kaskaderskich. Przygotowanie do sportów walki okazało się w tej pracy kluczowe. Tak mocno mnie to wciągnęło, że stoczyłem kilkadziesiąt walk, zarówno amatorskich, jak i zawodowych. Jednocześnie prowadziłem własny klub sportowy, gdzie realizowałem się jako trener personalny.
Dziś wiem, że sporty walki pomogły dojść do tego, co robię obecnie. Od samego początku były moim przepisem na życie, pozwalając konsekwentnie, krok po kroku realizować wyznaczone cele i doskonalić własny warsztat trenerski.
Jaki jest Twój przepis na życie?
Marcin Bąk